Ustalmy to już na wstępie: "Szpieg, który mnie rzucił" jest kinem – jakkolwiek niedzisiejszo to brzmi – typowo kobiecym. Owszem, mnóstwo tu widowiskowych scen akcji oraz humoru, które ma szansę rozbawić każdego (Oscara dla Kate McKinnon !). Na pierwszy plan zdecydowanie wybija się jednak opowieść o siostrzeństwie oraz Data utworzenia: 3 sierpnia 2011, 7:27. Nic nie może wiecznie trwać. Przekonała się o tym ostatnio Courtney Love (46 l.) Love załamana. Rzucił ją chłopak Foto: Fakt_redakcja_zrodlo Dla niej te wakacje nie będą z pewnością najszczęśliwszymi w życiu. Wokalistka została porzucona przez swojego chłopaka, Henry'ego Allsoppa (37 l.).Okazuje się, że były facet Love jest spokrewniony z księżną Kamilą Parker Bowles (64 l.), która nie akceptowała nowej miłości swojego chrześniaka. Cóż, znając ekscesy i maniery Courtney, trudno się dziwić... /10 Love załamana. Rzucił ją chłopak Fakt_redakcja_zrodlo Courtney Love /10 Love załamana. Rzucił ją chłopak Fakt_redakcja_zrodlo Courtney Love została porzucona /10 Love załamana. Rzucił ją chłopak Fakt_redakcja_zrodlo Courtney Love rozstała się właśnie ze swym chłopakiem /10 Love załamana. Rzucił ją chłopak Fakt_redakcja_zrodlo To on zdecydował o końcu ich związku /10 Love załamana. Rzucił ją chłopak Fakt_redakcja_zrodlo Courtney Love znana jest z szalonego życia /10 Love załamana. Rzucił ją chłopak Fakt_redakcja_zrodlo Courtney Love nie raz była bohaterką skandali /10 Love załamana. Rzucił ją chłopak Fakt_redakcja_zrodlo Courtney Love /10 Love załamana. Rzucił ją chłopak Fakt_redakcja_zrodlo Courtney Love /10 Love załamana. Rzucił ją chłopak Fakt_redakcja_zrodlo Courtney Love /10 Love załamana. Rzucił ją chłopak Fakt_redakcja_zrodlo Courtney Love Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
Kilka dni temu rozmawiałam z nim ostatni raz pytałam kim jestem dla ciebie odpowiedział prawie wszystkim i że pójdzie do szkoły dowiedzieć się co mi jest potrzebne. Od 5 dni milczy ani do mnie ani do syna ani do mamy. Niewiem co myśleć. Jestem załamana nie chce go stracić niewiem co się dzieje co myśleć…
crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Guren 10 lutego 2015, 15:14 Przecież prawie każda dorosła kobieta zanim znalazła swojego obecnego partnera przez to przeszła. Złamane serce to w zasadzie podstawa młodości i trudno tu w zasadzie coś innego radzić niż po prostu "żyj dalej". Bo żyć dalej trzeba. Zajmij się jak największą ilością rzeczy. Uczysz się, pracujesz? Wstań godzinę wcześniej i poćwicz. Zapisz się na siłownię, fitness, lekcje języka. Im więcej zajęć tym mniej będziesz myśleć. To jedyna sensowna rzecz jaką możesz zrobi: nie myśleć. I uwierz, nie ty jedna przez to przechodzisz, wiele z nas było w takiej sytuacji. Wiem ze trudno w to uwierzyć ale to naprawdę z biegiem czasu słabnie i w końcu mija. Dołączył: 2011-09-08 Miasto: Gdańsk Liczba postów: 27090 10 lutego 2015, 15:15 ja się po czymś takim zbierałam roku. było to równo 10 lat temu, ale pamiętam każdy szczegół. jezu jak dobrze, ze on mnie wtedy zostawił - zmarnowałby mi życie. może to okropne, ale do tej pory, cieszę się z każdego jego nieszczęścia - jakieś 5 lat temu przejeżdżałam przez skrzyzowanie i widziałam jak wjechał komuś w tyłek - stałam na czerwonym, więc otworzyłam okno i zaczęłam bic brawo ;D Dołączył: 2009-05-18 Miasto: Rajskie Wyspy Liczba postów: 86163 10 lutego 2015, 15:25 Jak to mawiaja- jeden blizej idealu :D crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:30 ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:33 cancri napisał(a):Jak to mawiaja- jeden blizej idealu :D nie bardzo rozumiem.. Dołączył: 2009-10-28 Miasto: Kraków Liczba postów: 3981 10 lutego 2015, 15:37 .nie chce mi się jeść, nie chce mi się spaćA- przynajmniej zrzucisz parę zbędnych kg a jeśli ich nie masz to B-pewnie uda Ci się zrobić coś konstruktywnego na co mnie zawsze brakuje czasu bo śpię. Myśl pozytywnie. To boli ale kształtuje charakter, owszem już nigdy się tak nie zakochasz....ślepo. Basti81 10 lutego 2015, 15:39 Co poradzisz jak nic nie poradzisz. Niestety takie jest zycue, kazdy znas zna to uczucie i chyba kazdy zgodnie przyzna ze poprostu musi uplynac czas. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 15:45 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej otoczki. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:46 nihilll napisał(a):.nie chce mi się jeść, nie chce mi się spaćA- przynajmniej zrzucisz parę zbędnych kg a jeśli ich nie masz to B-pewnie uda Ci się zrobić coś konstruktywnego na co mnie zawsze brakuje czasu bo śpię. Myśl pozytywnie. To boli ale kształtuje charakter, owszem już nigdy się tak nie zakochasz....ślepo. Ale dlaczego ślepo...przecież miłość to zawsze ryzyko...nigdy nie wiadomo jak się wszystko potoczy..po prostu nie mogę w to uwierzyć Dołączył: 2014-11-28 Miasto: Rzym Liczba postów: 3904 10 lutego 2015, 15:49 Przejdzie ci, wierz mi.

filmów! Szpieg, który mnie rzucił zadarmo z lektorem pl (Audrey (Mila Kunis) i Morgan (Kate McKinnon) to dwie przyjaciółki z Los Angeles. Trzydziestolatki niespodziewane zostają wplątane w międzynarodową aferę kryminalną, kiedy okazuje się, że były chłopak Audrey jest tajnym super-agentem, którego tropem.

fot. Adobe Stock, New Africa Czy bylibyśmy teraz razem…? Nie wiem. Dużo na to wskazywało, a wiele ciągle jeszcze świadczy za nami. Przede wszystkim to, że jesteśmy sobą zafascynowani. Niestety, rodzące się uczucie poturbowały ludzka głupota i złośliwość. No i kompleksy, z których tak trudno Markowi się wyzwolić. Bo Marek jest niepełnosprawny. Nie urodził się taki. Kiedy był mały, miał wypadek i doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego. Został sparaliżowany od pasa w dół i w ten oto sposób los skazał go na wózek. Tyle o jego niepełnosprawności wiedziałam, bo on sam za wiele nie chciał mówić. Nigdy nie pogodził się z tym, co go spotkało, i dlatego unikał tematu z właściwą sobie konsekwencją. Poznaliśmy się na kursie języka angielskiego. Marek zapisał się na niego, bo chciał „zwiększyć swoje szanse na porządne zatrudnienie po szkole”, a ja poszłam na dodatkowe lekcje, bo naciskali na to rodzice. Traf chciał, że usiedliśmy w ławce koło siebie i ciągle go o coś pytałam. Ciągle zawracałam mu głowę. – Czy państwo flirtujecie przynajmniej po angielsku? – zapytał któregoś dnia nauczyciel rozgoryczony naszą niesubordynacją. – Nie, proszę pana, tradycyjnie, po naszemu… – odparłam szeroko uśmiechnięta, a Marek cały poczerwieniał. – Proszę się skoncentrować… – Dobrze. – …skoncentrować na lekcji. Nie na sobie nawzajem! – dorzucił jeszcze lektor, a Marek zrobił się niemal purpurowy. Pamiętam, że już wtedy zdałam sobie sprawę, że ten chłopak ma problemy z akceptacją samego siebie. Zgarbił się, włożył nos w książkę i do końca zajęć już nawet na mnie nie spojrzał. A gdy lekcje się skończyły, natychmiast uciekł do domu. Wyjechał na wózku z sali i zniknął, zanim zdążyłam się spakować. Było nam razem naprawdę dobrze, także w łóżku Przyznam, że już wtedy byłam nim zafascynowana. Nie tylko jego charakterem, ale i urodą. Miał długą, pociągłą twarz, regularne, pełne usta i lekki zarost. A do tego muskularne ręce i tors. Dużo ćwiczył, żeby jak najlepiej radzić sobie na wózku. W tych ćwiczeniach był bardzo konsekwentny i zdeterminowany – zresztą jak we wszystkim, co robił. Bardzo mi tym imponował. – Ile razy w tygodniu pakujesz? – zapytałam go kiedyś zalotnie; wiedziałam, że się speszy, a bardzo lubiłam wytrącać go z równowagi. – Codziennie. – Naprawdę? Musisz mieć bicepsy ze stali… – udawałam głupią, ale tak z przymrużeniem oka; to było zabawne i często przewracało chłopakom w głowach. – Nie wiem… Chyba nie… W ogóle uważam, że to nietrafiona przenośnia. To porównanie mięśnia do stopu żelaza z węglem… – filozofował Marek. – Daj, dotknę. Zobaczymy, czy to rzeczywiście ten stop, czy tylko się tak napinasz… – Gosia! – odsunął rękę speszony. – Nie wstydź się! Chodź ze mną na randkę! – wypaliłam wtedy bez wahania. – Gośka, proszę… Przestań się wygłupiać. Za każdym razem, gdy proponowałam, żebyśmy spotkali się poza zajęciami, Marek patrzył na mnie jak na szaloną. Zgodził się dopiero po dwóch miesiącach namawiania. A gdy już poszliśmy na kolację, rozglądał się dookoła, jakby sprawdzał, kto nam się przygląda albo z nas drwi po kryjomu. Do tego ciągle spoglądał na zegarek, jakby się spieszył do domu. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam wprost. – Co jest grane? – A o co chodzi? – udawał głupiego. – Rozglądasz się wokół, jakbyś się bał, że dojdzie tu za moment do ataku terrorystycznego… No i wgapiasz się w ten zegarek. Spieszysz się do innej? – Nie, Gosia, co ty mówisz! – wyraźnie się ożywił. – Nie wiem, dlaczego… Taki tik. Przepraszam cię. Nigdy bym cię na inną nie zamienił! – wyrwało mu się i znów poczerwieniał. – Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało, jakbyś była moja! Nie mam do ciebie żadnych praw… Przecież to nasze pierwsze spotkanie. Pewnie nawet nie randka… Rozumiesz…? Roześmiałam się i złapałam go za rękę Miałam ochotę wstać i go pocałować, ale bałam się, że wtedy już całkiem wpadnie w panikę i zwieje bez pożegnania. Zrobiłam to więc dopiero pod blokiem, gdy mnie odprowadził. Siadłam mu na kolana i tak się nasza przygoda zaczęła. Przygoda, która powinna mieć dobry finał… Powinna, bo przez cały czas czułam, że w końcu dobrze trafiłam. Zawsze marzyłam o takim facecie. Jestem dość postrzelona, a pociągają mnie mężczyźni rozsądni, rozważni i stonowani. Marek taki właśnie jest. To, że nie chodzi, nie ma dla mnie większego znaczenia. Zwłaszcza gdy po naszym pierwszym razie okazało się, że nie ustępuje zdrowym facetom pod żadnym względem. Ba! W tych kwestiach nawet przewyższał ich pomysłowością i zaangażowaniem. To był dobry związek, który jednak przerwało naprawdę przykre wydarzenie. Byliśmy ze sobą ponad pół roku i wszystko świetnie się układało. Marek nie zamykał się już w sobie, coraz coraz rzadziej słyszałam od niego, że na mnie nie zasługuje, że powinnam sobie znaleźć kogoś lepszego, zdrowego… Nauczyłam się go też w trudniejszych chwilach rozweselać. Przekonywać różnorakimi gestami, że jest tym jedynym. Szło więc wspaniale, aż do tego feralnego wieczora… Wracaliśmy wtedy z miasta. Byliśmy na kolacji ze znajomymi, a że oboje mieszkamy niedaleko rynku, postanowiliśmy się przejść. A właściwie „przejechać”, jak to żartował sobie czasem Marek. Musiał być w bardzo dobrym nastroju, żeby użyć tego określenia. Tym razem w takim był, bo powtórzył je dwa razy. Mielibyśmy więc za sobą bardzo udany dzień, gdyby nie te cholerne gnoje! Zauważyłam ich już z daleka. A właściwie to usłyszałam. Darli się, śpiewali jakieś idiotyczne, kibicowskie piosenki, a jeden z nich rzucił pustą puszkę po piwie. Spięłam się cała w środku i modliłam, żeby dali nam spokój, żeby przeszli obok. Niestety, nie mieli zamiaru. – Ej, lasia! – zawołał jeden. – Zostaw tego ziomka na ruchomym krzesełku! Nam, normalnym facetom, przynajmniej kuśka dyga! Śmiali się, ale ja postanowiłam ich ignorować. Przejść, przemilczeć, nie zauważać. Miałam nadzieję, że Marek też tak zrobi. Niestety, te same kompleksy, które czasem wpędzały go w kompletnego doła, w takich sytuacjach jedynie nakręcały do działania! – Zamknij ryj, bezmózgi kretynie! – krzyknął Marek, a ja zdążyłam tylko spojrzeć na niego. – Coś ty powiedział, pokrako?! – wściekł się tamten i ruszył na niego. – Powtórz to! – Co powtórzyć? Czego nie zrozumiałeś, imbecylu?! – Marek… – jęknęłam, a tamten już zacisnął pięści i zamierzył się na mojego chłopaka. Marek uchylił się od ciosu w ostatnim momencie, a rozwścieczony gnojek stracił równowagę i wpadł na niego z impetem. Przewrócił wózek i obaj potoczyli się po ziemi. Wtedy mój chłopak chwycił kibola swoimi potężnymi łapskami i zaczął go dusić, aż oczy wylazły mu z orbit. Na pomoc koledze przyszedł drugi z napastników. Kopnął leżącego Marka najpierw w żebra, a potem w głowę. Wcisnął mi w rękę banknot i kazał jechać do domu Gdy trysnęła krew, zaczęłam krzyczeć, wołać o pomoc. Próbowałam odciągnąć tego kopiącego, ale on mnie odepchnął i też upadłam na ziemię. Na szczęście wtedy zbiegli się ludzie i przegonili tych cwaniaczków. Pomogli wstać mnie, a dwóch rosłych facetów wsadziło Marka na wózek. Pamiętam, że jak już siedział, wyrwał im się z rąk. Warknął, że nie było potrzeby, że sam sobie radził. Krew zalewała mu twarz, a on układał nogi na wózku i mamrotał coś pod rozbitym nosem. Przyklęknęłam przy nim i wyciągnęłam chusteczkę, żeby obetrzeć mu twarz z krwi. Wtedy i mnie się oberwało. – Zostaw… Zostaw, do cholery! – krzyknął, gdy nie posłuchałam za pierwszym razem. Wyglądał strasznie. Był cały umazany krwią, a twarz wykrzywiał mu grymas wściekłości i rozgoryczenia. – Gdzie te palanty? Gdzie są? – pokrzykiwał, rozglądając się na boki. – Marek, daj spokój, trzeba jechać do szpitala. Nie rozglądaj się za nimi, do cholery! Miałeś szczęście, że cię nie zabili… – Szczęście? Szczęście?! Ty to nazywasz szczęściem, do cholery?! To? To?! – zaczął walić się zakrwawionymi dłońmi po nieruchomych, wiotkich nogach; coraz mocniej i mocniej jak w jakimś napadzie szału. – To jest, według ciebie, szczęście? To?! Te dwa pieprzone kulasy?! Ten pieprzony wypadek?! To, że nie jestem nawet w stanie obronić cię przed byle kretynami?! Krzyczał, a ja stałam i nie wiedziałam, co zrobić. Chciałam go przytulić, uspokoić, ale się nie dało. Marek miał w oczach łzy. Kiedy popłynęły mu po policzkach, zawstydził się jeszcze bardziej. Jeszcze bardziej też wkurzył. Przeklinając pod nosem, wyszarpnął z kieszeni pięćdziesiąt złotych, wcisnął mi w rękę i warknął, żebym zamówiła sobie taksówkę. A sam ruszył przed siebie. – Marek… – zrobiłam krok za nim. – Nie idź za mną! Nie idź, do cholery! Daj mi spokój, dziewczyno… Błagam cię, daj mi spokój! – jęknął i pojechał. Zrezygnowana wróciłam do domu. Zadzwoniłam do niego jeszcze tego samego wieczora. Zatelefonowałam raz i drugi, ale Marek nie odpowiadał. Napisałam więc SMS-a, że się martwię, i żeby dał mi znać, czy wszystko z nim w porządku. Odpisał, że tak, że jest OK. Tylko tyle… Myślałam, że to przejściowe. Że Marek chciał się jedynie ukryć na trochę przed światem i przełknąć gorycz tego okropnego wydarzenia. Przez kilka dni pisałam do niego SMS-y i dzwoniłam, ale on nie odpowiadał. Czasem tylko odpisywał, żebym dała mu spokój, że nie ma ochoty na rozmowę. Przez tydzień tak się przepychaliśmy, aż w końcu to Marek zadzwonił, żeby ze mną zerwać. Nie chciałam mu na to pozwolić. Postara się wyjść naprzeciw moim oczekiwaniom… – Ja mam dość, Gośka! Rozumiesz? Mam wszystkiego serdecznie dość! Czy możesz wreszcie przyjąć do wiadomości, że ja się męczę każdego dnia z myślą, że tak wielu rzeczy nie mogę? Że tyle mi brakuje…? Że nie mogę ci dać wszystkiego? – Ale czego? Co ty mówisz?! – Poczucia bezpieczeństwa, wygody, szczęścia… Gosiu, błagam, znajdź sobie kogoś, kto będzie potrafił cię obronić przed byle palantami. A nie pokrakę, która potrafi się tylko czołgać między nimi… – przełykał gorycz z każdym słowem. – Nie czołgałeś się. Byłeś bardzo dzielny, kochanie… – przekonywałam, powstrzymując płacz; wprost pękało mi serce. – Nie kpij, dobrze? Rany, kobieto, nie kpij! Daj mi zachować trochę godności! Znajdź sobie kogoś fajnego. Rozłączył się i już więcej nie odbierał połączeń. Ale ja nie dałam tak łatwo za wygraną. Poszłam do Marka do domu. Otworzyła jego mama i powiedziała, że on nie chce ze mną rozmawiać. Wiedziała, o co chodzi, bo uśmiechnęła się do mnie smutno. – Wiesz, jaki on potrafi być uparty. Próbowałam go przekonać, ale to tylko pogorszyło sprawę – przyznała cicho. Miała rację, o tym zapomniałam. O tym, że Marek zaimponował mi właśnie swoją konsekwencją. Odpuściłam więc. Ileż miałam go prosić? Ile czasu miałam błagać? Dałam mu spokój, choć czułam, że to wszystko jest bez sensu. Że rozbijamy się o jakieś wyimaginowane problemy. O jego kompleksy, niezaleczone rany. Dla mnie to wszystko był absurd, ale rozumiem też, że osobie zdrowej trudno jest wyobrazić sobie uczucia człowieka dotkniętego niepełnosprawnością. Zwłaszcza mężczyzny, który przecież „musi” być samcem alfa. Któremu cały świat wmawia, że powinien być kowbojem, macho… No i tak wygląda nasza dotychczasowa historia. Czy to koniec? No właśnie chyba nie i dlatego ją opowiadam. Bo jest promyczek nadziei… Od tamtych przykrych chwil minęły trzy miesiące i znów coś się dzieje! Marek kilka dni temu odpowiedział na mojego maila! Organizuję przyjęcie urodzinowe i zaprosiłam go do siebie w krótkich słowach. Najmniej zobowiązująco jak to możliwe. Ku mojemu zdziwieniu odpisał, że chętnie przyjdzie, że mogę się go spodziewać. Zapytał też, co mi kupić w prezencie. Odpisałam, że bardzo ucieszyłabym się z wiadomości, że nie ma dziewczyny. „Bo ja nie miałam nikogo od naszego rozstania…” – dopisałam. Wiem, wiem, jestem postrzelona i mogłam go tym wystraszyć! Ale on chyba nie wpadł w panikę, bo odpowiedział bardzo oficjalnie, ale i obiecująco: „Postaram się wyjść naprzeciw twoim oczekiwaniom”. Dobrze go znam i wiem, że w ten sposób ze mną flirtuje. Że to jest jego wstęp do podrywu! Zrobię więc wszystko, żeby przekonać Marka do spojrzenia na nasz związek z mojego punktu widzenia. A jak się nie da przekonać argumentami logicznymi, to znów mu siądę na kolana. A co! O miłość trzeba walczyć! Czytaj także:„Mój mąż wyprowadził się do kochanki, jak byłam w pracy i więcej się do mnie nie odezwał. W życiu nie czułam się gorzej”„Przespałam się z mężem siostry, kiedy wyjechała w delegację. Od tego czasu jej unikam, bo nie mogę jej spojrzeć w oczy”„Zaszłam w ciążę z byłym mężem. On nie może się dowiedzieć, bo to zniszczy mu życie. Wyjechałam na drugi koniec Polski”

Rzucił na mnie zaklęcie miłosne, którego używam i po 48 godzinach mój chłopak wrócił do mnie i zaczął się ze mną regularnie kontaktować i po kilku miesiącach zamieszkaliśmy razem. Jest bardziej otwarty na mnie niż wcześniej i zaczął spędzać ze mną więcej czasu niż jego przyjaciele.

Zapamiętaj mnie Nie zalecane na współdzielonych komputerach. chyba skończe ze sobą.. chlopak mnie rzucił dla innej.. Przez Gość chyba zabije się, Marzec 29, 2013 w Diety.
Dieta dla Par. Dieta o Niskim IG. Dieta wegańska. Dieta na niedoczynność tarczycy. Dieta DASH. Temat: Chłopak mnie rzucił Napisz post. Skocz do forum
Był moment, kiedy prosiła mnie, bym umożliwił jej odejście z tego świata. Na szczęście ten najgorszy czas mamy już za sobą. Dziś nie widzimy innej opcji, jak tylko postawić Olę na nogi.
Koniec sprawy, ale nie dla mnie. Nie wiem, jak dalej żyć z dręczącymi mnie wyrzutami sumienia, choć nikt mnie o nic obwinia. Opowiedziałam wszystko siostrze, a ona - jak to ona - zaczęła mnie pocieszać, że to tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Że każdy w mojej sytuacji mógłby zachowywać się podobnie.
Niektóre filmy typu Szpieg, który mnie rzucił: Agentka (2015), Wybuchowa para (2010), Szpiedzy z sąsiedztwa (2016), Aniołki Charliego (2019), Agent i pół (2016). Pasujące atrybuty są pogrubione. vdqVDds.
  • 5rnhbwnoix.pages.dev/24
  • 5rnhbwnoix.pages.dev/35
  • 5rnhbwnoix.pages.dev/28
  • 5rnhbwnoix.pages.dev/72
  • 5rnhbwnoix.pages.dev/44
  • 5rnhbwnoix.pages.dev/6
  • 5rnhbwnoix.pages.dev/65
  • 5rnhbwnoix.pages.dev/15
  • chłopak mnie rzucił dla innej